Moja najdłuższ3 podróże pociągiem miały miejsce w latach 90tych. Zaczynała się o godzinie 21 na stacji w Twierdzy, poranna przesiadka w Łodzi Kaliskiej i o 15 dnia kolejnego pociąg z Łodzi zajeżdżał do Gdyni. Skromne 18 godzin w pociągu (nic przy kolei transsyberyjskiej). Podejrzewam, że i dzisiaj idzie wykroić taki wynik na polskich torowiskach, bo stan PKP jest nieporównywalny do dawnych czasów ale jednak opłakany.
Nie chodzi o pieniadze, tylko o pryncypia. A tak na marginesie to ile byles do tylu przez to, ze nie miales tej niepodrobionej legitymacji?
Kiedys w starych czasach, latem , uciekalem z kolega po pietrowym pociagu przed kontrolerem, udajac ,ze nie mamy biletu. Konduktor po 10 minutach gonitwy zabral nasze bilety i legitymacje szkolne,mowiac, ze za bieganie bedzie kolegium. Pociag jechal dalej, wiec na szczescie oddal nam nasze legitymacje na naszej stacji bez zadnych konsekwencji. Pozdro,
W okresie PRL pociągi z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych i Zagórza przejeżdżały przez terytorium ZSRR.
Pociąg pospieszny "Solina" z Zagórza do Warszawy Zachodniej startował w Zagórzu i przedostawał się do Przemyśla krótszą trasą przez Ustrzyki Dolne i Chyrów - tranzytem przez ZSRR. Była to podobno przygoda jedyna w swoim rodzaju :)) Na stopniach wagonów wisieli poprzypinani pasami sowieccy pogranicznicy. Nie wolno było wychylać się z okien - jeżeli ktoś to zrobił to narażał się na internacjonalistyczny opierdol ze strony wojska. Nie daj Boże jak ktoś wyrzucił jakiś przedmiot przez okno - pociąg był natychmiast zatrzymywany, tor sprawdzany w poszukiwaniu "zgubionej" rzeczy a w wagonie następowało coś w rodzaju rewizji. Po nastaniu Samostijnej Ukrainy wygłupy na trasie wyraźnie zelżały, ale lokalny koloryt pozostał - do maja 1994 r. Wówczas strona polska z tej wybitnie krótszej, kolejowej trasy w Bieszczady zrezygnowała i "Solina" do Zagórza przez Przemyśl Główny i Chyrów jeździć przestała. (cytując ze strony http://www.pod-semaforkiem.aplus.pl/rz-lesko.php)
@Góral nie pamiętam kwot tym bardziej, że to były jeszcze stare złotówki a więc tysiące jakieś pewnie. Polska tam i z powrotem + dwa miechy na całych biletach koleją tu i tam i autobusami... Obrazowo - dobre paredziesiąt piw to było z pewnością.
6 komentarzy:
Ciekawe historie
Moja najdłuższ3 podróże pociągiem miały miejsce w latach 90tych. Zaczynała się o godzinie 21 na stacji w Twierdzy, poranna przesiadka w Łodzi Kaliskiej i o 15 dnia kolejnego pociąg z Łodzi zajeżdżał do Gdyni. Skromne 18 godzin w pociągu (nic przy kolei transsyberyjskiej). Podejrzewam, że i dzisiaj idzie wykroić taki wynik na polskich torowiskach, bo stan PKP jest nieporównywalny do dawnych czasów ale jednak opłakany.
Bardzo fajne historie. Miło się słuchało, dobry odcinek ;)
Z tym towotem to numer. Czy to prawda, że PKP kiedyś z Warszawy w Bieszczady jeździły przez ZSRR ?
Manitoba
Nie chodzi o pieniadze, tylko o pryncypia. A tak na marginesie to ile byles do tylu przez to, ze nie miales tej niepodrobionej legitymacji?
Kiedys w starych czasach, latem , uciekalem z kolega po pietrowym pociagu przed kontrolerem, udajac ,ze nie mamy biletu. Konduktor po 10 minutach gonitwy zabral nasze bilety i legitymacje szkolne,mowiac, ze za bieganie bedzie kolegium. Pociag jechal dalej, wiec na szczescie oddal nam nasze legitymacje na naszej stacji bez zadnych konsekwencji. Pozdro,
@Manitoba Tak to prawda
W okresie PRL pociągi z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych i Zagórza przejeżdżały przez terytorium ZSRR.
Pociąg pospieszny "Solina" z Zagórza do Warszawy Zachodniej startował w Zagórzu i przedostawał się do Przemyśla krótszą trasą przez Ustrzyki Dolne i Chyrów - tranzytem przez ZSRR. Była to podobno przygoda jedyna w swoim rodzaju :)) Na stopniach wagonów wisieli poprzypinani pasami sowieccy pogranicznicy. Nie wolno było wychylać się z okien - jeżeli ktoś to zrobił to narażał się na internacjonalistyczny opierdol ze strony wojska. Nie daj Boże jak ktoś wyrzucił jakiś przedmiot przez okno - pociąg był natychmiast zatrzymywany, tor sprawdzany w poszukiwaniu "zgubionej" rzeczy a w wagonie następowało coś w rodzaju rewizji. Po nastaniu Samostijnej Ukrainy wygłupy na trasie wyraźnie zelżały, ale lokalny koloryt pozostał - do maja 1994 r. Wówczas strona polska z tej wybitnie krótszej, kolejowej trasy w Bieszczady zrezygnowała i "Solina" do Zagórza przez Przemyśl Główny i Chyrów jeździć przestała. (cytując ze strony http://www.pod-semaforkiem.aplus.pl/rz-lesko.php)
@Góral nie pamiętam kwot tym bardziej, że to były jeszcze stare złotówki a więc tysiące jakieś pewnie. Polska tam i z powrotem + dwa miechy na całych biletach koleją tu i tam i autobusami... Obrazowo - dobre paredziesiąt piw to było z pewnością.
Prześlij komentarz
Z góry dzięki za komentarz.